Opowiadanie to powstało w skutek jednego z moich szalonych snów. Ponieważ brak mi systematyczności w pisaniu, postanowiłam, że publikacja tego mojej "twórczości" na blogu, pozwoli mi nabrać nieco systematyczności (chociaż tej pozornej) w rozwijaniu również tego "projektu", tak jak stało się z "Historią Niszy". Mam również nadzieję, że będzie to dla kogoś inspiracją lub zwyczajnym umileniem czasu ;)

wtorek, 2 lipca 2013

9. Historia rodem z willi

- Mam nadzieję, że posiłek Ci smakował. Gosia byłaby zadowolona, widząc z jakim smakiem się posilałaś. A teraz proszę Cię, idź do swojego pokoju i przeczytaj tę książkę. Wtedy będziemy mogli spokojnie porozmawiać, a Ty w końcu skupisz się na własnym rozwoju.

Zaskoczenie z jakim Nisza odebrała te informację, było na tyle silne, że bez słowa wstała i ruszyła w kierunku swojej sypialni. Lekki chłód owiał jej odsłonięte pośladki, kiedy wyszła z garażu i przemierzała długi, wybetonowany podjazd. Dopiero teraz zauważyła jak cudownie utrzymany jest cały ogród; z jakim namaszczeniem ktoś musi zajmować się krzewami, które aż biły perfekcyjnie przyciętymi liśćmi i kwiatami.

Wchodząc do pokoju, kątem oka zobaczyła wychodzącego z jednego z pobliskich pomieszczeń Grześka. Z furią podeszła do niego i złapawszy go za przód podkoszulka przygwoździła do najbliższej ściany.

- Może mi do cholery wyjaśnić co się tutaj dzieje?! O co tym wszystkim ludziom chodzi?! Czemu nie mogę po prostu stąd odejść?! To wszystko Twoja wina, no powiedz coś do diabła!
- Nisza... Uspokój się... Zaufaj mi chociaż raz – wiem, że nie pożałujesz swojego pobytu tutaj. Znam Cię. Daj mu pracować. Pozwól sobą pokierować... On naprawdę nie zrobi Ci krzywdy!
- Grzesiek, to jest jakiś psychopata! Wiesz co zrobił? Przykuł mnie do ściany, zlał tyłek, a teraz każe mi łazić z siniakami na wierzchu. - to mówiąc odwróciła się lekko w jego kierunku odsłoniwszy swoje pośladki – Przecież to jest zwyczajnie chore! Z tobą też robi takie rzeczy??
- Nisza. Uspokój się - jego ton z nieznanych jej przyczyn stwardniał – Jesteś tutaj, bo tak być powinno. Zrobisz, co On Ci karze. Czy Ci się to podoba, czy nie, taka jest Twoja natura. Tego nie zmienisz. Spróbuj się temu poddać. Ni... Znam Cię już tyle czasu... Wiem, że się buntujesz, że Cię to wkurza i że „nie”, ale chociaż spróbuj. Niczym nie ryzykujesz. Nic Ci się tutaj złego nie stanie – obiecuję Ci to.

Nie poznawała go. Twardy ton, którego użył, nie miał nic wspólnego z proszeniem, czy przekonywaniem. To
było POLECENIE. Chociaż nie rozumiała skąd u niego taka zmiana stanowiska, odwróciła się na pięcie i z poczuciem osamotnienia wróciła do swojego pokoju. Straciła Grześka. Już nie był jej przyjacielem. Skoro nie był w stanie pomóc jej w tak krytycznej sytuacji. Nic jej nie wytłumaczył... Nie ukoił jej strachu. Nie warto mieć kogoś takiego za przyjaciela.

Otworzyła książkę nadal niedbale spoczywającą na jej łóżku i zaczęła czytać. Tym razem od początku. Nie zaglądając w kolejne rozdziały. Mijały kolejne godziny, a ona z jeszcze większym przerażeniem niż na początku, pochłaniała kolejne literki. Przez głowę przemykały jej pojedyncze wyrazy: „Uległa. Domin. Ból. Sadyzm. Niewolnica. Podporządkowanie. Posłuszeństwo”. Słowa, które do tej pory były dla niej zupełnie obce i nie wiele znaczące. Tylko co to wszystko ma wspólnego z nią? Z dziewczyną raczej buntowniczą? Przebojową? Jak ona miałaby znaleźć się w tym całym rozgardiaszu ostrych, wręcz bolesnych, słów?

Wzdrygnęła się na dźwięk otwieranych drzwi. „Czy w tej instytucji zupełnie nikt nie puka??” - pomyślała. Wszedł On. Łukasz. Kiedy po jej głowie nadal kołysały się „straszne słowa”, spojrzała na niego zupełnie inaczej. Jakby był... większy. Silniejszy. Dominujący... To spostrzeżenie przeraziło ją. Kątem oka zerknęła na zegarek. 3:05 w nocy.

- Niszo, rozumiem że książka szalenie Cię zainteresowała, ale o tej porze zazwyczaj już śpimy. Jutro będziesz wykończona, a czeka Cię wiele wrażeń.
- W zasadzie został mi jeden rozdział tej książki. Pro.. Proszę, czy moglibyśmy porozmawiać? - słowo „proszę” w kontekście tego czego się dowiedziała, zabrzmiało jej nieco upokarzająco i twardo.
- Będzie to długa rozmowa. Jeśli chcesz – możemy przełożyć to również na jutro.
- Nie. Muszę wiedzieć. Tutaj, teraz, zaraz.
- Jeszcze jedną rzecz musisz mi obiecać. Porozmawiasz ze mną szczerze, i będziesz mi szczerze odpowiadać na pytania.
- Dobrze – była zdesperowana. W tej sytuacji zgodziłaby się na wszystkie warunki. - co robią tutaj Ci wszyscy ludzie?
- Pozwól, że ja zacznę – jak podobała Ci się książka? Jakie emocje w Tobie wzbudziła? - patrzył na nią, intensywnie badając wyraz jej twarzy. Miała wrażenie, że żadna powieka w tym pomieszczeniu nawet nie drgnie bez jego wiedzy.
- Przerażenie. Te terminy były mi obce. Nigdy o czymś takim nie słyszałam. Nie widzę siebie w takiej roli, więc tym bardziej przeraża mnie moja obecność tutaj.
- Źle czułaś się, jedząc wczorajszy posiłek?
- Nie. Może nieco zawstydzona. Ale nie źle.
- Czy jakaś myśl z książki szczególnie przykuła Twoją uwagę?
- Moment w którym narrator opowiada historię Marty.

Kiedy przez myśl przebiegła jej ponownie historia tej młodej dziewczyna, wyraźna niechęć wymalowała się na jej twarzy.

Marta pełna była obaw, kiedy patrzyła na swojego ukochanego Pana. Bała się – nie ulegało to żadnej wątpliwości, że jej ciało targane było przerażeniem i trwogą. Przecież go zawiodła. Spróbowała. Poszła z Kordianem bez zastanowienia. Nie chciała nawet myśleć jak surowa kara ją spotka za tak poważne wykroczenie.
Stała naga, w szerokim rozkroku, na palcach. Czekała. Sekundy ciągnęły się w nieskończoność leniwie przemieniając się w minuty. Łydki odmawiały posłuszeństwa, a zawieszone na jej łonie klamerki z ciężarkami wyciskały z jej oczu pojedyncze łzy.

- Marto, zawiodłaś mnie i wiesz o tym. Musisz uświadomić sobie ten fakt jeszcze dokładniej. Stań na całych stopach.


Odetchnęła z ulgą, ale tylko na moment. Nie sądziła aby to udogodnienie miało przynieść jej cokolwiek dobrego.

- Pochyl się.


Dotknęła dłońmi kostek, po czym z napięciem oczekiwała dalszego rozwoju wydarzeń. Cieszyła się na tę karę. Wreszcie pozbędzie się tych nieznośnych wyrzutów sumienia. Sprawy między nimi będą czyste – on nie będzie miał do niej żalu o to co zrobiła, ona poczuje się wolna od winy, którą odpokutuje własnym bólem.

Mężczyzna podszedł do niej, i delikatnie odsuwając włosy z twarzy, zasłonił jej oczy ulubioną skórzaną opaską. Obszedł dziewczynę dookoła, a stanąwszy przy jej pośladkach, lekko dotknął nagiej pupy. Wsunął w nią dwa palce.

- Jesteś niereformowalna. Nadal Ci się podoba? Widocznie będę musiał sprawić, by kara była dla Ciebie karą... Moja mała... - mówiąc to gładził ją po pośladkach, nadal penetrując jej wnętrze dwoma ruchliwymi palcami. W tej chwili poczuła zimną rurkę na swojej pupie. Już wiedziała. Lewatywa. Coś, czego nienawidzi. W gruncie rzeczy od początku wiedziała, że Pan wybierze wszystkie najgorsze tortury, jakie tylko przewinęły się przez ich łoże boleści, by udowodnić jej, że jest Jego i że tylko on może decydować o jej przyjemności lub bólu. Ciepła ciecz zaczęła delikatnie sączyć się do jej wnętrza, początkowo sprawiając nawet nieco przyjemności...  (...)"

- Przecież on zrobił jej krzywdę. Jest wolną kobietą, miała prawo spać z kim chce i kiedy chce. Nie rozumiem czemu została potraktowana w ten właśnie dziwny sposób.
- Niszo... Spójrz na to z innej strony – ona się na to zgodziła. On nie trzyma jej tam na siłę. Podpisała zgodę na każde z tych działań. Jeśli dobrze przeczytałaś, zdałaś sobie sprawę, że ta historia wydarzyła się naprawdę. Niszo... Ona wydarzyła się tutaj, w tym budynku. 

1 komentarz: